Na początku sierpnia świat obiegła wieść, że Zombie Boy nie żyje. Niektórzy twierdzą, że zginął na skutek nieszczęśliwego wypadku, inni głośno krzyczą, że jego samobójstwo było kwestią czasu. Pojawiły się też głosy, że wszystkie osoby z tatuażami mają problemy psychiczne. Jak było naprawdę?
1 sierpnia Zombie Boy został znaleziony martwy pod swoim balkonem w Montrealu. Policja natychmiastowo orzekła samobójstwo, jednak rodzina i przyjaciele stanowczo temu zaprzeczyli, twierdząc, że Rick Genest uległ nieszczęśliwemu wypadkowi.
O 32-letnim Kanadyjczyku słyszały nawet 50-latki z Przeworska — wystąpił niegdyś w “Dzień Dobry TVN” i klipie polskiej wokalistki Honoraty Skarbek. Największą sławę przyniósł mu występ w teledysku Lady Gagi “Born This Way”, gdzie zwrócił uwagę projektantów oraz ludzi ze świata rozrywki swoim nietuzinkowym wyglądem. Zombie Boy miał bowiem na ciele 176 tatuaży przedstawiających owady i insekty, z tego powodu trafił nawet do Księgi Rekordów Guinessa. Opórcz tatuaży insektów i owadów ten koleżka wytatuował sobie obrazki przedstawiające ludzkie kości. Takich tatuaży miał “tylko” 139.
Historia życia młodego Ricka nie była usłana różami. W wieku 15 lat zachorował na raka, w związku z czym wycięto mu 50% mózgu. Tatuaże miały pomóc zmierzyć się ze śmiercią, której widmo pojawiło się przecież u niego w bardzo młodym wieku. Miały przypominać o ulotności życia. Przydomku “Zombie Boy” nie przyniosły mu jednak dziary, lecz fascynacja muzyką deathmetalową. O jego śmierci dyskutuje się teraz zarówno na nowobogackich salonach (“widać było, że coś jest z nim nie tak”), jak w piwnicznych studiach tatuażu (“taka barwna osobowość”). Obudziły się wszystkie stereotypy — zarówno te dotyczące posiadaczy dziar, jak i te, które krążą wokół samobójczej śmierci.

Wypadek?
– My, rodzina i bliskie środowisko, uważamy, że w śmierci Ricka jest zbyt wiele niespójności, aby uznać ją za samobójstwo. Ludzie wyciągają rozczarowujące wnioski – powiedział menedżer Genesta, Karim Leduc. – On nie był kimś, kto, jak sądzimy, popełniłby samobójstwo; nie był kimś, kto zrobiłby coś takiego, ponieważ wykazywał wiele troski wobec innych. Przechodził przez bardzo trudny emocjonalnie okres, ale był żołnierzem. Zawsze się trzymał – tłumaczył Leduc, dodając, że jego podopieczny i przyjaciel nie zostawił żadnej formy listu pożegnalnego (choć wysłał mu w tym dniu wiadomość, że bardzo sobie ceni ich relację) i miał ze swoją dziewczyną plany na następny tydzień. Do wypadku mogło dojść bardzo łatwo; balkon z którego spadł Rick znajduje się na schodach przeciwpożarowych, w związku z czym ma wyjątkowo nisko zamontowane barierki.
Zombie Boy zwykle palił papierosy oparty tyłem, mógł się więc zwyczajnie zachwiać i z niego wypaść. Nie ma jednak powodów, żeby nie wierzyć w zakładającą samobójstwo wersję policji. Przekonanie Karima można bez większych problemów obalić. Wystarczy pochylić się nad zagadnieniem depresji.

Depresja.
O tej właśnie chorobie pisał wybitny psychiatra i filozof Victor Franki, który twierdził, że jeśli weźmiemy trzy bryły o tym samym promieniu: stożek, walec i kulę, i rzutujemy je na płaszczyznę (inaczej mówiąc, oświetlimy je z góry), to otrzymamy trzy takie same kółka (cienie). Patrząc na jedną płaszczyznę, nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć, z której bryły pochodzi który cień. Wyjaśnienie wymaga spojrzenia z lotu ptaka. Tak samo jest z depresją.
Nawet bliskim osobom często trudno jest ocenić stan psychiczny osoby chorej, nie zawsze bowiem człowiek będący w depresji jest leżący, osowiały i niezdolny do działania. Nie można powiedzieć, że jest to mit, raczej wyłącznie jedna z wersji przeżywania choroby. Lekarze twierdzą poza tym, że czasem właśnie moment, w którym choremu się pozornie polepsza, bywa momentem podjęcia decyzji o nieodwracalnej autodestrukcji.
Filozof Emil Cioran stwierdził, że myśl o tym, że człowiek może popełnić samobójstwo, potrafi podtrzymywać na duchu, uspokajać i dawać radość. Uświadamiać, że ostatecznie jednostka ma wpływ na sytuację i władzę nad rzeczywistością. Podjęta i nieodwołalna decyzja jest w stanie postawić chorego na nogi i pozwolić mu jeszcze przez chwilę “normalnie żyć”. Ta myśl pojawia się w życiu chorego często wtedy, kiedy zaczyna się leczyć.
– jeśli ktoś zaczyna przyjmować leki antydepresyjne, to prawdopodobieństwo popełnienia samobójstwa na samym początku farmakoterapii jest wyższe niż przed rozpoczęciem ich zażywania. A to dlatego, że środki antydepresyjne najpierw przywracają siłę fizyczną, dopiero później poprawiają nastrój, jeżeli ktoś jest w głębokiej depresji i leży w łóżku, to może nie mieć siły się zabić, ale jak zaczyna brać leki, przez pewien krótki czas to ryzyko jest podwyższone – tłumaczy psycholog i kulturoznawca, Przemysław Staroń.
Przypomina że samobójstwo nie jest aktem egoizmu. Nie ma żadnych schematów, które wykluczałyby lub potwierdzały, że dana osoba okaże się przyszłym samobójcą. Według Przemysława Starania stosunkowo często zdarza się, że samobójstwa popełnia się na wakacjach (!). To obala wiele stereotypów dotyczących niezdolności chorego do planowania czy niechęci do zabawy. Obnaża też nieprawdziwość myślenia życzeniowego, że “skoro pojechał na wakacje, to pewnie już mu lepiej”.
Dlatego twierdzenie menedżera Zombie Boya, jakoby “plany na przyszły tydzień”, “troska o innych” i brak listu pożegnalnego świadczył o niemożliwości popełnienia samobójstwa, można włożyć między bajki.

Wytatuowany = chory psychicznie.
Powiedzieć, że obiegowa opinia o wydziaranych nie jest najlepsza, to nic nie powiedzieć. Każdemu, kto myśli, że coś się w tej kwestii zmieniło, polecamy zerknąć na komentarze pod artykułami dotyczącymi tatuaży. To natychmiast stawia do pionu: “Szukam kogoś do pracy, miła atmosfera, nie przyjmuję wytatuowanych, bo wasze miejsce jest za kratami”.
Kiedy zmarł Zombie Boy, internauci podkreślali klasyczny stereotyp wydziaranego: “Gdy patrzę na kogoś wytatuowanego, widzę pewien rodzaj dewiacji osobowości i zaburzeń emocjonalnych o zabarwieniu choroby psychicznej i ratalnej samodestrukcji”, “ukrywanie się za tatuażami (tak jak w tym przypadku) lub uśmiechem jest ich sposobem radzenia sobie na co dzień”, “każdy tatuaż oznacza jakiś problem, kompleks, zaburzenie. Im ich więcej tym pacjent słabszy”, “nieszczęśliwy człowiek, tak bardzo mu współczuję, te tatuaże świadczą o braku akceptacji swojej osobowości i buncie”. No i koronne: “Tatuują się ludzie słabi psychicznie! Badań nikt nie oszuka!”.
Rzeczywiście, nietrudno znaleźć badania, z których wynikałoby, że tatuaż świadczy o problemach psychicznych. W 2008 roku naukowcy z Michigan Center for Forensic Psychiatry przyjrzeli się 36 chorym, przebywającym na zamkniętym oddziale psychiatrycznym. Spośród nich 15 miało tatuaże, a u 17 stwierdzono psychopatię. Wśród tych z tatuażami aż 73 proc, miało objawy antyspołecznych zaburzeń, podczas gdy w grupie bez tatuaży – tylko 29 proc. Wydziarani częściej byli wcześniej ofiarami molestowania seksualnego, nałogów i podejmowali próby samobójcze. – Nasze badania pokazują, że pacjenci z tatuażami mają znacznie większe szanse na zaburzenia osobowości niż inni, a osoby psychopatyczne często mają więcej tatuaży, na większej powierzchni ciała i w bardziej widocznych miejscach — przyznał na łamach amerykańskiego magazynu “Personality and Mental Health” prowadzący badania dr William Cardasis.
Tego rodzaju badań jest mnóstwo, łączy je jednak mała liczba przebadanych osób. Kompleksowych, rzeczywiście wiarygodnych badań nie zrobił jeszcze nikt.
– Należy odróżnić ludzi z kilkoma tatuażami, które są ozdobą i swego rodzaju biżuterią, od tych, którzy tatuują sobie całe ciało. Nie sądzę, żeby ci pierwsi mieli jakiekolwiek cechy wspólne. Natomiast jeśli w drugim przypadku trudno mi uwierzyć, żeby decydowały o tym wyłącznie kwestie estetyczne. Mimo wszystko jest to jakaś demonstracja, często manifest – tłumaczy psychoterapeutka Monika Dreger. Wyjaśnia, że podobne upodobania mogą wynikać z braku akceptacji samego siebie, albo z trudnych przeżyć, które wygenerowały traumę. – Z traumą, czy wynikającą z doświadczenia życiowego depresją, trzeba sobie jakoś radzić. Niektórzy piją alkohol, inni całkowicie zmieniają swoje ciało. Muszę jednak zaznaczyć, że raczej mało która osoba powie wprost “tatuuję się, bo mam problemy emocjonalne”. Tak jak mało który alkoholik powie, że ma z alkoholem problem – wyjaśnia Dreger.
Zaznacza jednak, że nie należy generalizować, bo są na pewno osoby, które po prostu tatuować się lubią i mogą sobie na to w swojej społeczności pozwolić. – Stereotyp zazwyczaj nosi w sobie ziarno prawdy, ale przenoszenie go na wszystkie jednostki jest wręcz szkodliwe. Każda z tych osób ma inną historię. Choćby ten Adam Curlykale, który pozbył się genitaliów. On może mieć problemy psychiczne, ale nie musi – tłumaczy Dreger. Jej zdaniem należy również pamiętać o tym, że osoby całkowicie wytatuowane budzą wciąż sensację i “klikają się” w mediach. To dlatego o ich samobójczych śmierciach mówi się więcej niż o samobójcach o przeciętnym wyglądzie.
Samobójstwo najzwyklejszego Adasia z Mazowsza budzi w nas współczucie, śmierć Zombie Boya generuje ambiwalentne emocje, które biorą się z niezrozumienia. I nie ma co liczyć na to, że owo zrozumienie wobec odbiegających wyglądem od normy kiedyś się pojawi. Prawdopodobnie nigdy też nie dowiemy się, jaka była przyczyna śmierci Ricka Genesta, i na zawsze pozostanie to – jak mówi jego manager – “między nim, a Bogiem”.