Epoka wiktoriańska (1837- 1901), czyli okres panowania Wiktorii Hanowerskiej to czas, kiedy Wielka Brytania była prawdziwym światowym mocarstwem, a brytyjski kolonializm przeżywał złotą erę. To także czas rygorystycznej moralności, mnogości konwenansów, skrywania uczuć i uprzedmiotowienia kobiety, której życie miało ograniczać się do dbania o męża, dom i dzieci, a obowiązkiem było bycie uśmiechniętą, zadbaną, skromną i płodną. Wymówienie słowa “noga” wywoływało wtedy tak duże zawstydzenie, że zastępowano je “kończyną”, a sama myśl o jej pokazaniu wystarczyła by purytańskie policzki palił rumieniec oburzenia. Paradoksalnie ten czas okazał się doskonałym momentem na to, by kobiece ciała rozkwitły tatuażem.

Mniej więcej w tym samym czasie, gdy żony brytyjskich kolonialistów z fascynacją opowiadały swoim koleżankom o tatuażach birmańskich kobiet i same zaczynały się tatuować, chwaląc się podczas herbatek schowanymi na co dzień pod gorsetami i krynolinami delikatnymi wzorami, dziewczyny w Ameryce poszły śladami wytatuowanych mężczyzn, których obok kobiety z brodą, bliźniąt syjamskich czy karłów, można było obejrzeć w objazdowych cyrkach osobliwości.

“Tattooed ladies” bardzo szybko zrobiły karierę i nierzadko stawały się główną atrakcją cyrków, choć nie ma co ukrywać, audytorium spragnione i ciekawe było raczej widoku kobiecego ciała niż zainteresowane tym, co jest na nim wytatuowane. Nasze bohaterki skwapliwie zresztą korzystały z wywołanych emocji i skojarzeń, podsycając je jeszcze opowiadanymi przez siebie historiami, które zazwyczaj zmyślone, były nie mniej ciekawe od prawdziwych życiorysów. Nora Hildebrandt, córka niemieckiego imigranta Martina Hildebrandta i prawdopodobnie pierwsza z wytatuowanych kobiet, które zawładnęły wyobraźnią mężczyzn, zwykła z detalami mówić o tym, jak w indiańskiej niewoli naga i kompletnie bezbronna była całymi dniami tatuowana przez własnego ojca, na rozkaz wodza Siedzącego Byka. Po roku i wykonanych 365 wzorach, Nora została uratowana przez kawalerzystę generała George’a Crooka, jednak gojące się tatuaże sprawiły tak wielki ból, że Nora straciła wzrok. Sławę Nory przyćmiła szybko Irene Woodward, zwana też Piękną Ireną, wytatuowana przez wiecznie nudzącego się ojca, której tatuaże uratowały życie podczas napaści przez Indian, gdyż wystraszeni wzorami zostawili ofiarę w spokoju. Tatuowanie przez zaborczych rodzicieli czy zazdrosnych mężów to częsty motyw opowieści, choć zdarzały się też pozytywne historie, takie jak ta Artorii Gibbons, która z uśmiechem opowiadała, że uciekła z domu od biedy i braku perspektyw, a wszystkie (inspirowane biblijnymi opowieściami) tatuaże zrobił jej ukochany mąż. Annie Howard z kolei, nie wstydziła się mówić o tym, że do cyrku trafiła prosto z więzienia, gdzie przebywała za spoliczkowanie mężczyzny, który skrytykował jej wytatuowane ręce. Jean Furella z brodatej kobiety postanowiła przebranżowić się na wytatuowaną, kiedy okazało się, że jej ukochanego drażni zarost.
Żywot cyrkówki mimo świetnych zarobków, podróży i sławy, nie zawsze był jednak sielankowy. Wiktoriańska podwójna moralność dawała o sobie znać podczas pokazów. Dziewczyny nieraz były atakowane czy obrażane, a ich wygląd stawał się obiektem plotek i niedorzecznych wymysłów. Wspomniana wyżej Artoria Gibbons, w jednym z wywiadów opowiadała, że publiczność zwykła krytykować ją za oglądanie zbyt wielu horrorów. Laura Laramie stała się z kolei bohaterką artykułu w “New York Timesie” po tym, jak podobno urodziła wytatuowane dziecko. Jedną z nielicznych dziewcząt, która próbowała przełamywać stereotyp “wytatuowanej bezwstydnicy”, była Betty Broadbendt, prawdopodobnie najbardziej znana, a już na pewno najczęściej fotografowana tattoed lady, która mimo oburzenia publiczności i części jury, wzięła udział w konkursie piękności w 1937 roku.

Szacuje się, że na początku XX wieku w samej Ameryce pracowało ponad 300 wytatuowanych performerów, z czego znakomitą większość stanowiły kobiety. Wiele z nich po latach świetności na scenie, postanowiło związać się z tatuażem na dobre i tak jak Betty Broadbent, same zaczęły je wykonywać. Inne, jak Artoria, dalej występowały na scenie, mimo że w latach 40. świat skupił się na wojnie i zupełnie zapomniał o wytatuowanych, niepokornych kobietach z cyrków, a męska uwaga przeniosła się na pin-up, miłe, uśmiechnięte dziewczątka, pozwalające oderwać myśli od smutnej rzeczywistości.
Nie oznacza to jednak końca intensywnego romansu kobiety i tatuażu, bo ten po pierwszych fajerwerkach, może nie będzie już tak widowiskowy, ale powoli przestaje kojarzyć się z mezaliansem.