Lawsonia inermis, znana u nas pod nazwami lawsonia bezbronna, nadbarwia bezbronna i hennowy krzew – jest to oczywiście roślina, z której pozyskiwany jest barwnik zwany henną. Środek używany do barwienia włosów, jako lekarstwo, oraz co nas interesuje najbardziej do dekoracji skóry. Ozdabianie ciała jest zwyczajem tak starym, jak ludzka cywilizacja. Od zawsze malowaliśmy na sobie najróżniejsze znaki i symbole, czy to z okazji świąt, celebracji radosnych wydarzeń, czy w końcu przed wyruszeniem na polowanie lub wojnę. Henny zaczęto w tym celu używać kilka tysięcy lat temu. Ile dokładnie? Nie da się tego niestety ustalić, wiadomo jednak, że barwnik ten był popularny już w starożytnym Egipcie. O jego właściwościach, historii i codziennym zastosowaniu opowiada spotkana przez nas zawodowa hennistka.

— Jak henna pojawiła się w Twoim życiu?

– W listopadzie minie jedenaście lat, odkąd zajmuję się malowaniem henną. Ogólnie rysuję i maluję od zawsze, wszystkie artystyczne aktywności zawsze były dla mnie bardzo ważne, przez pewien czas studiowałam na ASP, a henna pojawiła się z tej prostej przyczyny, że swego czasu bardzo polubiłam Bollywood. Trafiłam na imprezę poświęconą Indiom, ktoś usłyszał, że potrafię rysować i stwierdził: „masz tu hennę i rysuj”. Zrobiłam wtedy naprawdę paskudne wzory (śmiech). Oczywiście nic nie wyszło, okazało się, że to był nieodpowiedni rodzaj henny, robiący brzydkie rzeczy na skórze. Mimo wszystko mnie się to na tyle spodobało, że zaczęłam szukać właściwych barwników i informacji na własną rękę. Nie było zbyt wiele źródeł, materiały były trudno dostępne, ale jakoś w końcu się udało. Pomógł mi fakt, że mogłam malować samą siebie i w ten sposób zdobywać doświadczenie.

— A docieranie do wzorów, ich znaczenia, symboliki i charakterystyki było proste?

– Wszystko zależy od wzoru i stylu. Historia henny sięga bardzo daleko, wedle tej udokumentowanej to było koło pięciu tysięcy lat temu, w predynastycznym Egipcie. Na niektórych mumiach z tamtego okresu malunki wykonane henną tuż po śmierci zachowały się na tyle dobrze, że można było je jakoś badać i interpretować. Znaczenie tych wzorów zależało oczywiście od regionu.

— Skoro już wspomniałaś o Egipcie, to jak to w końcu jest – henna nie pochodzi z Indii?

– Wszystko zaczęło się w Afryce, w Maroko. Tam powstał znany do dziś styl marokański, bardzo charakterystyczny, geometryczny. Podobne akcenty można odnaleźć u Słowian, na Ukrainie, tutejsza sztuka ludowa jest zbudowana z bardzo podobnych, geometrycznych elementów. To bardzo magiczny, pełen znaczeń styl. Kiedy spojrzymy okiem laika, to może się wdawać banalne – trójkąty i paseczki, jednak prawda jest taka, że wszystko ma bardzo rozbudowane znaczenie. Wracając do henny, cały basen morza Śródziemnego miał z nią jakiś kontakt, używano jest w Rzymie, w Grecji. Żydzi mieszkający na terenie Turcji mieli w tej materii bardzo rozbudowane tradycje. W niektórych regionach używano jej wyłącznie do barwienia włosów, w innych do malowania ciała. Później, wraz z islamem, wszystko rozprzestrzeniło się po całym świecie, docierając do Europy i w końcu, w XVI wieku, czyli najpóźniej także do Indii. Ciekawe, że malowanie henną w Indonezji pojawiło się dopiero sześćdziesiąt lat temu, wcześniej nie było tam obecne. Ale te plus/minus trzy pokolenia ludzi biorących śluby kultywuje tę tradycję. W miarę jak sztuka malowania henną się rozprzestrzenia, pojawiają się nowe tradycje.

— Śluby były takim wydarzeniem, kiedy henna pojawiała się najczęściej?

– Nie do końca. Henna była po prostu mocno związana z kobiecością. Oczywiście nie była to reguła, szczególnie w Maroko, gdzie w kulturze Berberów, nawet po dotarciu tam Islamu, zachowało się bardzo dużo prostego, magicznego myślenia. Dla nich malowanie henną miało znaczenie ochronne, malowali na przykład oczy, które miały chronić przed “złym spojrzeniem”. Z tego też powodu, klasyczna henna z tego regionu ma we wzorach elementy celowo asymetryczne, pełne ostrych, nieprzyjemnych dla oka elementów. Dla mnie to jest za każdym razem wyzwanie, bo mam problem, żeby nie pójść w ładny, symetryczny wzór. Tymczasem to musi być takie brzydkie w tym konkretnym celu, że kiedy ktoś patrzy na nas “złym okiem”, źle nam życzy i chce rzucić klątwę, to ten wzór nas przed nim obroni. A co do ślubów, to chodziło po prostu o to, że malowano się za każdym razem, kiedy w życiu zachodziła duża zmiana. Mogło to być równie dobrze zajście w ciążę,czy inne ważne, przełomowe wydarzenie w życiu.

— Czy Twoi klienci wiedzą o tym wszystkim ? Interesują się całą kulturą, czy może robią to wyłącznie dla rozrywki?

– Wydaje mi się, że to jest pełny zakres. Od takich, którzy się interesują i mocno siedzą w temacie, aż po takich, którzy chcą się na przykład przekonać, jak wyglądaliby z tatuażem. U mnie mają taką możliwość, ponieważ maluję także motywy realistyczne, kwiaty i tego typu rzeczy. Są też tacy, którzy trochę czytali, ale chcą się dowiedzieć więcej.Fajne są takie historie, kiedy ludzie biorą ślub i przychodzą po hennę dedykowaną specjalnie im i ich historii. Taki wzór, który będzie coś opowiadał o tym, kim są, co jest dla nich ważne. To jest często naprawdę bardzo piękne.

— Powiedz na co trzeba uważać, kiedy chce się pomalować henną?

– Na jakość barwnika. Generalnie hennę trzeba sprowadzać z zaufanych źródeł, najlepsza rośnie na północy Indii i w Pakistanie. Problemem są imprezy masowe, na których zdarza się, że ktoś maluje czarną henną, czyli barwnikiem z dodatkiem PPD, środka, który może powodować reakcje alergiczne czy wręcz poparzenia skóry. Niestety henna z PPD to barwnik najczęściej używany nad morzem, gdzie maluje się turystów. To jest substancja, która jest zakazana do używania na skórze. W USA, Australii i Unii Europejskiej dopuszczalna jest obecność PPD na poziomie 4%, tymczasem w tych “nadmorskich” barwnikach jest go 40% a czasami nawet 60%. Dlatego ta henna jest czarna, chociaż tak naprawdę wcale nie powinna.

— Na koniec jeszcze pytanie biznesowe: czy z henny da się żyć?

– Mnie się udało. Żyję z tego, co robię od ponad pięciu lat. Ale wiem, że to nie jest takie proste, poza mną jest w Polsce jeszcze jedna taka osoba. Trochę ludzi robi to dorywczo, jednak wierzę w to, że wraz z edukacją i powiększaniem świadomości u ludzi, ten rynek będzie się rozrastał. Tym bardziej, że praktycznie każdy wie, czym jest henna i zdecydowanie jest w Polsce miejsce na więcej takich postaci jak ja.