Tyle szczęścia w jednym miejscu – wywiad dla magazynu Tattoo Fest

 

W październikowym wydaniu magazynu Tattoo Fest ukazał się wywiad oraz prezentacja artystów naszego studia. Poniżej możecie przeczytać o czym opowiedział Tomek, właściciel studia.

– Beata, Pani redaktor – To już 11 lat, odkąd Endorfine Studio otworzyło się w Rzeszowie. Od 2009 roku ekipa artystów zdecydowanie się powiększyła, więc i lokal, w którym tatuują, urósł do słusznych gabarytów. Mój kolega Tomek, założyciel tego studia i wyłączny dystrybutor marki Easytattoo w Polsce, zgodził się opowiedzieć o historii Endorfine oraz przedstawić obecny skład artystów.
Przede wszystkim gratuluję tak długiego stażu! Powiedz mi, co skłoniło cię do otwarcia własnego salonu tatuażu?
– Tomek – Dziękujemy za uznanie. Pomysł na założenie studia zrodził się na konwencji tatuażu w Szczecinie jesienią 2009 roku. Wtedy, od półtora roku, byłem już oficjalnym dystrybutorem marki Easytattoo i zdążyłem zaliczyć kilka konwencji. Zrozumiałem, jak wysoki poziom prezentują studia z innych polskich miast i jak ciekawa jest ta branża. Wiedziałem, że już w nią wsiąkam… W Rzeszowie w tym czasie funkcjonowały dwa studia tatuażu, które niczym szczególnym się nie wyróżniały.

– Skąd pomysł na nazwę studia?
– Endorfiny to „hormony szczęścia”. Odpowiedzialne są za nasze dobre samopoczucie i stany euforyczne, wpływają również na zmniejszenie odczuwanego bólu. Codziennie dajemy ludziom dużo szczęścia, nazwa nie mogła być inna.

– Ilu artystów pracowało w pierwszych latach funkcjonowania Endorfine?
– Na wspomnianej wcześniej konwencji w Szczecinie poznałem tatuatora z Przemyśla. Zwróciłem uwagę, że jego prace są bardzo dobre, a ja nigdy o nim nie słyszałem. Porozmawiałem z nim i zaproponowałem współpracę. On miał dojeżdżać i tatuować, a ja wziąłem się za całą resztę. Muszę zaznaczyć, że sam nie tatuuję. Szybko znalazłem świetny lokal w centrum miasta, zrobiłem remont, zakupiłem sprzęt, zająłem się reklamą i już w grudniu mieliśmy pierwszych klientów. Tak rozpoczęła się historia Endorfine Studio. Tamten tatuator nie popracował długo, ale to wystarczyło, żebym złapał bakcyla. Tatuatorzy przychodzili i odchodzili. Dzięki pracy, szczęściu oraz wielu zbiegom okoliczności zawsze udawało mi się znaleźć odpowiednich ludzi, którzy (używając terminologii piłkarskiej) wzmacniali skład Endorfine. Zaczynałem od jednego tatuatora pracującego w jednym pomieszczeniu. Obecnie studio mieści się na 130 m2. Mamy dużą poczekalnię, dwie łazienki oraz cztery pokoje zabiegowe.

– Myślisz, że to ostateczna wersja studia, do której dążyłeś przez te lata?
– Moi tatuatorzy wykonują wspaniałą robotę. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Nasi klienci są również bardzo zadowoleni. Dla piercerki Moniki przekłuwanie ciała to hobby. Zna się na swojej robocie jak mało kto. Pracuje w studiu już 8 lat, a oprócz tego jest dyplomowaną pielęgniarką asystującą przy operacjach. Usuwaniem tatuaży zajmuję się ja sam. Wszystko funkcjonuje jak należy. Moim marzeniem jest przeniesienie studia do własnego lokalu. Pojawiły się kiedyś ku temu możliwości, ale byłem zbyt ostrożny. Nie żałuję, prawdopodobnie przyjdą nowe okazje i to marzenie się ziści.

– Usuwasz tatuaże sam. Ile to już lat?
– Pierwszy laser kupiłem osiem lat temu. Wtedy w Polsce ten zabieg nie był tak popularny jak teraz. Na starych, nieudanych tatuażach wykonywało się covery, które były zazwyczaj mocno kontrowersyjne. Laser służy nam głównie do rozjaśniania wbitego już pod skórę tuszu. Dopiero po takim zabiegu lub po całkowitym pozbyciu się barwnika można przykryć stary tatuaż przy wykorzystaniu jaśniejszych barw. Efekt jest o wiele lepszy niż wtedy, kiedy tatuaż przykrywa się tylko ciemnymi kolorami.

– Po tatuowaniu każdy klient dostaje podstawowe informacje dotyczące pielęgnacji skóry. Co jeszcze może otrzymać specjalnie od was?
– Klienci wykonujący większe tatuaże dostają od nas krem do gojenia Easytattoo. Mniejsze tatuaże zawsze zabezpieczamy folią second skin od Easytattoo. Jest to bardzo wygodne. Jeśli jest taka potrzeba, klienci dostają od nas dodatkową folię na zmianę. Z osobami, które się u nas tatuują, utrzymujemy dobry kontakt. Co roku, w grudniu, organizujemy urodziny studia i zapraszamy, kogo się da! Zawsze jest koncert i wspaniała impreza do rana. W końcu endorfiny to hormony szczęścia!